Nikogo już nie dziwią grilowane robaki i smażone w głębokim tłuszczu skorpiony. To na ulicach Bangkoku turystyczna atrakcja. Możliwość zrobienia zdjęcia z nadzianą na patyk upieczoną tarantulą kosztuje 50 groszy. Tyle warte są tajskie dziwactwa w tym pełnym sprzeczności mieście. Wystarczy jednak wyjechać z Bangkoku, by na wyspiarskich terenach doświadczyć kulinarnego oświecenia.
Tajska bazylia, morning glory czyli wodny szpinak czy trawa cytrynowa to warzywa stanowiące podstawę zielonej diety. Wszystko świeże, niewiarygodnie soczyste i naturalne każe zadawać sobie pytanie: dlaczego te same warzywa i owoce w Europie czy Stanach tylko wyglądają tak samo?
Bogatsza w znajomość istnienia i niesamowitego smaku produktów takich jak korzeń lotosu czy orzechy ginko (które wyglądają jak małe ugotowane ziemniaczki:)) moja kuchnia już nigdy nie będzie taka sama. A Wy możecie przygotować się na wysyp azjatyckich przepisów.